Hubert Łaganowski: Taniec to jedność uczuć z ruchem
Taniec potrafi oddać nasze uczucia. Można nim wyrazić siebie, własną osobowość. Jest pięknem samym w sobie, ale jeśli dodamy do niego możliwość pokonywania własnych ograniczeń, staje się jeszcze piękniejszy, wartościowszy. Taki jest właśnie taniec na wózkach – dyscyplina coraz bardziej popularna i doceniana w naszym kraju. O jego randze i emocjach z nim związanych, a także o współpracy z Katarzyną Błoch, z którą miałam przyjemność rozmawiać jakiś czas temu, opowiada Hubert Łaganowski.
Sylwia Cegieła: Wykonujesz niecodzienną dyscypliną, jaką jest taniec na wózkach. Od jak dawna tańczysz i jak się to wszystko zaczęło?
Hubert Łaganowski: Taniec interesował mnie od zawsze. Jest to dla mnie poczucie swobody, zabawa, ruch, sposób wyrażenia siebie poza ograniczeniami, które każdy z nas ma. Tańczę, odkąd pamiętam – zawsze, podczas każdej możliwej imprezy rodzinnej i nie tylko. Profesjonalnie jednak uprawiam tę dyscyplinę dopiero od pół roku, kiedy do współpracy zaprosiła mnie Katarzyna Błoch (wywiad z tancerką możecie przeczytać tutaj - przyp. red.) – bardzo utytułowana tancerka na wózku. Początek naszej przygody na parkiecie był bardzo ciekawy i jakby nie do uwierzenia. Dziewczyna, którą zawsze podziwiałem za taniec z Markiem Zaborowskim, pisze do mnie, że szuka partnera. Byłem na pokazie Drums Alive na targach Fit Expo i tam mnie zauważyła Kasi koleżanka. Opowiedziała jej potem, że tam byłem i że się nadam, ponieważ dobrze słyszę muzykę. Kasia potem do mnie napisała. Spotkaliśmy się za dwa dni. Kolejne, drugie spotkanie było już treningowe. Co zdecydowało? Myślę, że Kasi pasja, a moja chęć sprawdzenia się w czymś, co lubię.
S.C.: Dlaczego akurat ta dyscyplina?
H. Ł.: Po prostu dostałem taką szansę i chciałem ją wykorzystać. Muzyka od zawsze jest mi bliska. Czuję ją. Sam gram trochę na gitarze, ponieważ pochodzę z umuzykalnionej rodziny. Zawsze mi się podobała ekspresja ruchu w tańcu na wózkach, gdzie nie tańczy wózek, lecz całe ciało. Rozbudziło się we mnie coś ciekawego i dlatego pragnąłem to poczuć na własnej skórze.
S.C.: Pytanie z "innej beczki". Co sądzisz o sportach paraolimpijskich?
H. Ł.: Jeśli chodzi o sporty paraolimpijskie, to żałuję, że taniec nie jest dyscypliną wpisaną w tę kategorię. Sama idea, patrząc z mojej perspektywy, jest bardzo ważna i potrzebna. Sport niepełnosprawnych jest bardzo wrażliwy. Wyraża całą gamę pozytywnych emocji. RADOŚĆ z każdego drobnego sukcesu jest radością – taką na 100 procent. Plusem dla mnie jest też to, że w tym sporcie nie ma zazdrości, zawiści, niezdrowej rywalizacji. Każdy się cieszy z zajętego miejsca czy ze spotkania z innymi. Wysiłek wkładany w taniec naprawdę inspiruje. Wartość treningu i przygotowań jest naprawdę równorzędna z działaniami w sporcie pełnosprawnych.
S.C.: Czy pamiętasz swój pierwszy występ publiczny?
H. Ł.: Mój pierwszy występ to był koncert u mnie w liceum, gdzie grałem covery ze szwagrem na WOŚP. To było kilka ładnych lat temu. Bardzo dobrze wspominam te wydarzenie. Bałem się ogromnie, ponieważ prawie nie słyszeliśmy się na scenie. Do tego miałem nową gitarę elektryczną, która nie stroiła. Podczas występu patrzyłem na bliskie mi osoby przed sceną i cieszyłem się, że to się dzieje. Obecność drugiego człowieka, wsparcie i radość płynąca od ludzi, którzy są tu w tej chwili dla Ciebie jest budująca. Emocji, jakie się wtedy wytworzyły, nie da się opisać. Takie doświadczenie zostaje w człowieku. Trema nagle mija. Czujesz tę otwartość i ekspresję. Tak też jest w tańcu u mnie.
Dziś, po kilkunastu latach, Michał jest doskonałym basistą. Właśnie ze swoim zespołem Ogień i przebojem „Mary Jane” zagra w debiutach na Festiwalu w Opolu. Ja staram się żyć bardzo dynamicznie. Wszędzie mnie pełno i realizuję się na wielu płaszczyznach. Działam w wielu inicjatywach, organizacjach pozarządowych. Pomoc innym, danie im jakiegoś światła nadziei płynącego ode mnie – to jest sens mojego życia.
S.C.: Rok 2017 obfituje w wydarzenia taneczne. Holland Dans Spektakel/Cuijk 2017 Para Dance Sport International Competition już za nami? Inne dopiero się wydarzą. Ty również brałeś udział w tym przedsięwzięciu. Jak będziesz je wspominał?
H. Ł.: Wyjazd na turniej do Holandii to bardzo wartościowy dla mnie czas. Mój pierwszy występ na dużym parkiecie oraz związane z tym ogromne emocje. Już na samym początku uderzyła mnie otwartość i przyjaźń ludzi ze środowiska. Byliśmy w fajnym hotelu. Wszyscy razem jedliśmy wspólne posiłki. Były też wieczorne rozmowy. Bardzo doceniłem pokorę i bezpośredniość otwartość sportowców, których wcześniej znałem z mediów branżowych. Wiele się od nich nauczyłem jeśli chodzi o taniec. Nawiązałem wiele wartościowych znajomości. Sam turniej został doskonale organizowany. Uczestniczyło wiele par, a mimo to wszystko zostało dopięte w każdym szczególe. Występy były pełne adrenaliny. 12 par wystąpiło w pierwszym konkursie w standardzie, więc na parkiecie panował tłok. Wszystko wyglądało jak walka powietrzna. Musieliśmy unikać zderzeń, pilnować układu. Była przy tym pełna koncentracja, ale i ogromna frajda. Dzięki doświadczeniu Kasi przetrwałem to z dużym spokojem. Wypadliśmy doskonale. Wygraliśmy w kategorii amator w dwóch stylach – standard i latino.
![]() |
Fot. Lidia Lpx Dijkstra |
Hubert Łaganowski: Taniec interesował mnie od zawsze. Jest to dla mnie poczucie swobody, zabawa, ruch, sposób wyrażenia siebie poza ograniczeniami, które każdy z nas ma. Tańczę, odkąd pamiętam – zawsze, podczas każdej możliwej imprezy rodzinnej i nie tylko. Profesjonalnie jednak uprawiam tę dyscyplinę dopiero od pół roku, kiedy do współpracy zaprosiła mnie Katarzyna Błoch (wywiad z tancerką możecie przeczytać tutaj - przyp. red.) – bardzo utytułowana tancerka na wózku. Początek naszej przygody na parkiecie był bardzo ciekawy i jakby nie do uwierzenia. Dziewczyna, którą zawsze podziwiałem za taniec z Markiem Zaborowskim, pisze do mnie, że szuka partnera. Byłem na pokazie Drums Alive na targach Fit Expo i tam mnie zauważyła Kasi koleżanka. Opowiedziała jej potem, że tam byłem i że się nadam, ponieważ dobrze słyszę muzykę. Kasia potem do mnie napisała. Spotkaliśmy się za dwa dni. Kolejne, drugie spotkanie było już treningowe. Co zdecydowało? Myślę, że Kasi pasja, a moja chęć sprawdzenia się w czymś, co lubię.
S.C.: Dlaczego akurat ta dyscyplina?
H. Ł.: Po prostu dostałem taką szansę i chciałem ją wykorzystać. Muzyka od zawsze jest mi bliska. Czuję ją. Sam gram trochę na gitarze, ponieważ pochodzę z umuzykalnionej rodziny. Zawsze mi się podobała ekspresja ruchu w tańcu na wózkach, gdzie nie tańczy wózek, lecz całe ciało. Rozbudziło się we mnie coś ciekawego i dlatego pragnąłem to poczuć na własnej skórze.
S.C.: Pytanie z "innej beczki". Co sądzisz o sportach paraolimpijskich?
H. Ł.: Jeśli chodzi o sporty paraolimpijskie, to żałuję, że taniec nie jest dyscypliną wpisaną w tę kategorię. Sama idea, patrząc z mojej perspektywy, jest bardzo ważna i potrzebna. Sport niepełnosprawnych jest bardzo wrażliwy. Wyraża całą gamę pozytywnych emocji. RADOŚĆ z każdego drobnego sukcesu jest radością – taką na 100 procent. Plusem dla mnie jest też to, że w tym sporcie nie ma zazdrości, zawiści, niezdrowej rywalizacji. Każdy się cieszy z zajętego miejsca czy ze spotkania z innymi. Wysiłek wkładany w taniec naprawdę inspiruje. Wartość treningu i przygotowań jest naprawdę równorzędna z działaniami w sporcie pełnosprawnych.
S.C.: Czy pamiętasz swój pierwszy występ publiczny?
H. Ł.: Mój pierwszy występ to był koncert u mnie w liceum, gdzie grałem covery ze szwagrem na WOŚP. To było kilka ładnych lat temu. Bardzo dobrze wspominam te wydarzenie. Bałem się ogromnie, ponieważ prawie nie słyszeliśmy się na scenie. Do tego miałem nową gitarę elektryczną, która nie stroiła. Podczas występu patrzyłem na bliskie mi osoby przed sceną i cieszyłem się, że to się dzieje. Obecność drugiego człowieka, wsparcie i radość płynąca od ludzi, którzy są tu w tej chwili dla Ciebie jest budująca. Emocji, jakie się wtedy wytworzyły, nie da się opisać. Takie doświadczenie zostaje w człowieku. Trema nagle mija. Czujesz tę otwartość i ekspresję. Tak też jest w tańcu u mnie.
Dziś, po kilkunastu latach, Michał jest doskonałym basistą. Właśnie ze swoim zespołem Ogień i przebojem „Mary Jane” zagra w debiutach na Festiwalu w Opolu. Ja staram się żyć bardzo dynamicznie. Wszędzie mnie pełno i realizuję się na wielu płaszczyznach. Działam w wielu inicjatywach, organizacjach pozarządowych. Pomoc innym, danie im jakiegoś światła nadziei płynącego ode mnie – to jest sens mojego życia.
S.C.: Rok 2017 obfituje w wydarzenia taneczne. Holland Dans Spektakel/Cuijk 2017 Para Dance Sport International Competition już za nami? Inne dopiero się wydarzą. Ty również brałeś udział w tym przedsięwzięciu. Jak będziesz je wspominał?
H. Ł.: Wyjazd na turniej do Holandii to bardzo wartościowy dla mnie czas. Mój pierwszy występ na dużym parkiecie oraz związane z tym ogromne emocje. Już na samym początku uderzyła mnie otwartość i przyjaźń ludzi ze środowiska. Byliśmy w fajnym hotelu. Wszyscy razem jedliśmy wspólne posiłki. Były też wieczorne rozmowy. Bardzo doceniłem pokorę i bezpośredniość otwartość sportowców, których wcześniej znałem z mediów branżowych. Wiele się od nich nauczyłem jeśli chodzi o taniec. Nawiązałem wiele wartościowych znajomości. Sam turniej został doskonale organizowany. Uczestniczyło wiele par, a mimo to wszystko zostało dopięte w każdym szczególe. Występy były pełne adrenaliny. 12 par wystąpiło w pierwszym konkursie w standardzie, więc na parkiecie panował tłok. Wszystko wyglądało jak walka powietrzna. Musieliśmy unikać zderzeń, pilnować układu. Była przy tym pełna koncentracja, ale i ogromna frajda. Dzięki doświadczeniu Kasi przetrwałem to z dużym spokojem. Wypadliśmy doskonale. Wygraliśmy w kategorii amator w dwóch stylach – standard i latino.
![]() |
Fot. Lidia Lpx Dijkstra |
S.C.: Serdecznie gratuluję. Porozmawiajmy teraz o samej punktacji i zasadach panujących na tego rodzaju turniejach. Co jest oceniane podczas takich zawodów? Jak wygląda to od strony oceny?
H. Ł.: Oceniane jest to samo co w przypadku par pełnosprawnych tancerzy, czyli bierze się po uwagę muzykalność. Jeśli jej nie ma, wtedy inne kryteria są już nieistotne... Dalej aparycja, zgrane partnerowanie, kontrola parkietu, poprawność wykonania poszczególnych figur.
S.C.: Od tego roku nastąpiły też zmiany w zasadach i przepisach dotyczących tańca na wózkach. Czego one dokładnie dotyczą?
H. Ł.: Zmiany w przepisach dotyczą tylko freestale solo i freestale combi. Skrócił się czas występów. Odpowiednio, czas trwania prezentacji w kategorii single został skrócony z 2:00-2:30 min do 1:30-2:00 min., zaś w kategorii combi – z 3:30-4:00 min. do 2:30-3:00 min.
S.C.: Tańczysz w kategorii DUO, gdzie uczestnikami tańca są oboje niepełnosprawni tancerze – jak ci się tańczy w tej konfiguracji? Na czym polega trudność? Na co trzeba uważać?
H. Ł.: Taniec na dwa wózki to bardzo widowiskowy sport. Wymaga on od partnerów wielu godzin pracy, zgrania i rozumienia się po spojrzeniu. To wspólna odpowiedzialność, aby na turnieju w tańcu nie wysadzić partnera na konkurenta. Trzeba bardzo dbać o siebie na parkiecie. Bardzo lubię efekt jedności wózków, ich synchronizacji, kiedy patrzę na inne pary. To niezwykle inspirujące.
H. Ł.: Oceniane jest to samo co w przypadku par pełnosprawnych tancerzy, czyli bierze się po uwagę muzykalność. Jeśli jej nie ma, wtedy inne kryteria są już nieistotne... Dalej aparycja, zgrane partnerowanie, kontrola parkietu, poprawność wykonania poszczególnych figur.
S.C.: Od tego roku nastąpiły też zmiany w zasadach i przepisach dotyczących tańca na wózkach. Czego one dokładnie dotyczą?
H. Ł.: Zmiany w przepisach dotyczą tylko freestale solo i freestale combi. Skrócił się czas występów. Odpowiednio, czas trwania prezentacji w kategorii single został skrócony z 2:00-2:30 min do 1:30-2:00 min., zaś w kategorii combi – z 3:30-4:00 min. do 2:30-3:00 min.
S.C.: Tańczysz w kategorii DUO, gdzie uczestnikami tańca są oboje niepełnosprawni tancerze – jak ci się tańczy w tej konfiguracji? Na czym polega trudność? Na co trzeba uważać?
H. Ł.: Taniec na dwa wózki to bardzo widowiskowy sport. Wymaga on od partnerów wielu godzin pracy, zgrania i rozumienia się po spojrzeniu. To wspólna odpowiedzialność, aby na turnieju w tańcu nie wysadzić partnera na konkurenta. Trzeba bardzo dbać o siebie na parkiecie. Bardzo lubię efekt jedności wózków, ich synchronizacji, kiedy patrzę na inne pary. To niezwykle inspirujące.
S.C.: Czy kiedykolwiek miałeś okazję tańczyć z pełnosprawną partnerką?
H. Ł.: Tak. Tańczyłem wielokrotnie z pełnosprawną partnerką. To nie ma znaczenia, z kim się to robi. Taniec jest w głowie. Taniec to stan umysłu. Oczywiście, wymaga to pewnej współpracy. Bycia razem. Za każdym razem przekonuję się, że kiedy spotykają się dwie osoby, które czują taniec, po prostu zatapiam się w taniec bez względu na miejsce i czas.
S.C.: Czym jest dla ciebie taniec?
H. Ł.: Taniec dla mnie to zabawa. To sztuka tak samo emocjonalna jak w teatrze. Istna gra uczuciami. Jest to jedność uczuć z ruchem. Możliwość tańca w różnych stylach otwiera nieograniczone formy ekspresji dla mnie jako osoby.
S.C.: Jaki jest twój ulubiony?
H. Ł.: Moje ulubione tańce to passo i tango. Są niezwykle dynamiczne i bardzo widowiskowe choreograficznie. Wymagają doskonałej gry aktorskiej.
H. Ł.: Tak. Tańczyłem wielokrotnie z pełnosprawną partnerką. To nie ma znaczenia, z kim się to robi. Taniec jest w głowie. Taniec to stan umysłu. Oczywiście, wymaga to pewnej współpracy. Bycia razem. Za każdym razem przekonuję się, że kiedy spotykają się dwie osoby, które czują taniec, po prostu zatapiam się w taniec bez względu na miejsce i czas.
S.C.: Czym jest dla ciebie taniec?
H. Ł.: Taniec dla mnie to zabawa. To sztuka tak samo emocjonalna jak w teatrze. Istna gra uczuciami. Jest to jedność uczuć z ruchem. Możliwość tańca w różnych stylach otwiera nieograniczone formy ekspresji dla mnie jako osoby.
S.C.: Jaki jest twój ulubiony?
H. Ł.: Moje ulubione tańce to passo i tango. Są niezwykle dynamiczne i bardzo widowiskowe choreograficznie. Wymagają doskonałej gry aktorskiej.
S.C.: Czym jest dla ciebie sukces?
H. Ł.: Sukces to pewien etap w drodze, w dążeniu do celu, który jest zwieńczeniem tego celu. Po jakieś wygranej „odhaczam” ją. Odkładam na półkę i robię swoje dalej. Światła gasną. Codzienność to też jest sukces, kiedy jest dobrze poukładana. Wtedy niesie za sobą jakąś wartość, czyli można wracać do miejsca, gdzie ktoś czeka na Ciebie. Możliwość przekazywania ludziom wartości to jest sukces.
S.C.: Gdzie planujecie wystartować w najbliższym czasie? W którym turnieju?
H. Ł.: Nasze najbliższe plany to Mistrzostwa Polski w Łomiankach 20.-21. maja, gdzie startujemy w kategorii amator. Dalsze plany nie są jeszcze sprecyzowane. Na jesień, biorąc pod uwagę kalendarz, Mistrzostwa Świata w Belgii... Czas Pokaże!
S.C.: Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę powodzenia w realizacji dalszych celów zawodowych.
H. Ł.: Również dziękuję. Wszystkiego dobrego.
Rozmawiała: Sylwia Cegieła
Aż miło się czytało :) Podziwiam ludzi z tak ogromną pasją!!!
OdpowiedzUsuń