Siostry Cegielskie: Malując, przenosimy się w świat marzeń, pragnień oraz emocji
Siostry Cegielskie – Polska poznała je podczas emisji jednego z odcinków popularnego programu pt. „Świat się kręci”. Od tej pory wzbudziły one tak ogromne zainteresowanie, że pojawiły się w telewizji jeszcze kilkakrotnie. Największe emocje powstały jednak, gdy dziewczyny – Magda i Natalia – opowiedziały o swojej miłości do malarstwa. Ich dzieła są kolorowe, wielobarwne oraz pełne optymizmu. Zapraszam na niezwykłą rozmowę z artystkami.
Sylwia Cegieła: Cześć dziewczyny. Od czego zaczęła się wasza historia z malarstwem, rysunkiem?
Magdalena Cegielska: Sądzimy, że już od najmłodszych lat zaczęło się to nasze zamiłowanie do sztuki. Wiesz, rysowanie na piasku, dłubanie, dziobanie w nim i wiele cierpliwości, by później powstało z niego takie cudo jak zamek (śmiech). Zresztą zawsze byłyśmy prowadzone przez naszego tatę w kierunku sztuki. On ją uwielbiał i – jako inżynier – był dla nas autorytetem. Potem pojawiły się kredki ołówkowe, świecowe, pastele, farbki szkolne i wreszcie coś poważniejszego jak tempery, akryle, oleje i akwarele! Kochałyśmy teraz uznane za 'badziewne' – ale kiedyś z najwyższej półki – kredki świecowe. Gdyby nie ludzie, których spotkałyśmy, przyjaciele i nauczyciele w szkołach plastycznych (mojej i Natalii), chyba nie ustałybyśmy na tej drodze do końca. Chciałabym tu o nich wspomnieć i im podziękować.
Natalia Cegielska: Właśnie od zawsze była sztuka, zawsze ją kochałyśmy i nie wiem, czemu. Myślę, że nie zaczęło, a wręcz otworzyło się coś dla nas wtedy, gdy zmarł nasz Tata. Był dla mnie autorytetem. Zawsze go podziwiałam za to, co robi i to chyba dzięki Niemu chciałam zostać architektem. Znał odpowiedzi na wszystko. Jak Madzia mówi, gdyby nie nauczyciele, to nie otwarłaby się ta droga dla nas nigdy. Mam na myśli swój, jak i Madzi, styl w malowaniu. Dużo czasu zajmuje odkrycie go, a czasem chyba w ogóle się to nie udaje. Cieszę się wiec, że się udało. Patrząc na Madzię, przed tym wydarzeniem i po, to mogę śmiało powiedzieć, że – mimo tego nieszczęśliwego wydarzenia – jednak nie zamknęło się dla nas wszystko. Wiesz, Sylwio, mam na myśli to, że on był ciągle przy nas i nas dalej pchał w kierunku plastycznym – bo zawsze tego chciał – bo my tego chciałyśmy i nie pozwalał nam się załamywać. Nam i mamie też nie pozwalał.
S.C.: Kim jesteście prywatnie? Jakbyście siebie opisały?
M.C.: Kim jestem? Nie wiem. Nigdy tego nie będę w stanie określić. Myślę, że najlepiej zrobiliby to inni, a od nich często słyszę „optymistka”! Określiłabym to tak: może i optymistka, ale umiejąca myśleć realnie, natomiast razem staramy się sobie pomagać, co – nie ukrywajmy – bywa czasem strasznie trudne, bo każdy chyba wie, jak to jest z rodzeństwem wesoło (śmiech). Często próbujemy same razem wychodzić, ale najczęściej kończy się to tym, że razem upadamy na ziemię, ale wierze – to znaczy razem wierzymy – że da się to zmienić dzięki ciężkiej pracy. Cuda zdarzają się codziennie, tylko myślę, ze trzeba odrobinę więcej poczekać na ten większy cud.
N.C.: Hmm... Jestem skomplikowaną i trudną kobietą. Może jeszcze "dziewczynką"…? Mam w sobie coś pomiędzy optymistką a realistką. Kocham marzyć raczej nierealnie niż realnie. Kładę się spać z satysfakcją. Budzę się, aby pokazać, ze potrafię. Wewnątrz jednak często umieram. Nie widzę życia bez Mamusi. Spontaniczność to moje motto - tym oddycham. Uwielbiam patrzeć w niebo. W sumie jestem romantyczką, czasem wariatką. Tak mogę opisać całą siebie w wielkim skrócie.
S.C.: O czym marzycie?
N.C.: Naszym największym marzeniem jest odzyskać zdrowie, które kiedyś miałyśmy i potem podróżować.
M.C.: Tak, jak Natalia powiedziała: odzyskać zdrowie, a potem zobaczyć kawałek świata. Również biegać! Choć to męczące i wyczerpujące, nic nie pobije tego uczucia w czasie biegu, kiedy byłyśmy bardzo małe i jeszcze zdrowe – to zapamiętałyśmy najbardziej właśnie to.
S.C.: Jak można wam pomóc?
N.iM.C.: Wsparcie finansowe na leczenie i rehabilitacje dużo by pomogło. Właśnie wznowiłyśmy rehabilitacje, dzięki pomocy takiej jednej wspaniałej osobie, która zorganizowała licytacje tatuażu! Dziękujemy jej jeszcze raz!
S.C.: Jedna z was maluje, a druga rysuje. Co możemy zobaczyć na waszych obrazach, rysunkach?
M.C.: Najczęściej są to obrazy rodzące się w mojej głowie, a ja tylko wymyślam jak je ładnie, elegancko złączyć w całość. W szkole najczęściej rysowałam martwą naturę, co nie było złe, ale myślę, że nie odnajdujemy się z Natalią w realizmie. Chyba, że mowa o pięknych pejzażach – może czasem mnie skuszą.
N.C.: Moje obrazy są związane z moim życiem, rzeczywistością i moim samopoczuciem. Malując, przenoszę się w świat marzeń, pragnień oraz emocji.
S.C.: Macie też inne pasje czy umiejętności?
M.C.: Tak! Uwielbiam pisać. Jak będę mieć ochotę to mały tomik chyba napiszę (śmiech). Lubię też rzeźbić. Myślę, że po szkole na pewno nie raz do tego wrócę. Lubię tez gotować. Jak Natalia znajdzie jakiś fajny przepis, który jest bezpieczny w naszej diecie to nie mogę się już doczekać aż go wypróbuje! Czasem sama coś wymyślę – na szczęście da się przełknąć (śmiech).
N.iM.C.: Lubimy chodzić do kina. Jeździć samochodem – wakacje i morze oraz Włochy i egzotyczne klimaty!
N.C.: Tak, tak! Lubię oglądać filmy. Ostatnio oglądałam piękny film pt. "Niebiańska Plaża". Polecam wszystkim! Uwielbiam też projektować wnętrza! Wszędzie porobiłabym zmiany. Dosłownie gdzie wejdę, to już obmyślam automatycznie, co by zmienić we wnętrzu. Na pewno zacznę od pokoju Madzi (śmiech).
S.C.: Też lubię ten film. Powiedzcie, kiedy najczęściej tworzycie swoje dzieła?
M.C.: W przypływie weny, która czasem jest dość uparta i wychodzi dopiero po zimie, ale można się w razie konieczności zmusić, aczkolwiek najczęstszą i najczystszą inspiracją jest po prostu morze. Mamy ogromne zamiłowanie do niego.
N.C.: Sporadycznie. Najczęściej jak mamy natchnienie. Ja np. nie znoszę monotonii. Nie lubię malować wciąż tych samych obrazów. Wolę zawsze stworzyć coś nowego. Ostatnio zrezygnowałam z malowania kopii, bo to już nie to samo, już nie to natchnienie, a co za tym idzie – to już nie jest to, co czułam wtedy.
S.C.: Jakie techniki stosujecie?
M.C.: Najczęściej chyba dłonie, ołówki i pędzelki. Szpachelka to przyjaciółka Natalii. Lubimy eksperymentować w malowaniu!
N.C.: Najbardziej lubię malować szpachelką, jak wspomniała Magda. To jest moja technika, ale lubię też eksperymentować, więc czasem używam rąk i pędzla.
Sylwia Cegieła: Cześć dziewczyny. Od czego zaczęła się wasza historia z malarstwem, rysunkiem?
Magdalena Cegielska: Sądzimy, że już od najmłodszych lat zaczęło się to nasze zamiłowanie do sztuki. Wiesz, rysowanie na piasku, dłubanie, dziobanie w nim i wiele cierpliwości, by później powstało z niego takie cudo jak zamek (śmiech). Zresztą zawsze byłyśmy prowadzone przez naszego tatę w kierunku sztuki. On ją uwielbiał i – jako inżynier – był dla nas autorytetem. Potem pojawiły się kredki ołówkowe, świecowe, pastele, farbki szkolne i wreszcie coś poważniejszego jak tempery, akryle, oleje i akwarele! Kochałyśmy teraz uznane za 'badziewne' – ale kiedyś z najwyższej półki – kredki świecowe. Gdyby nie ludzie, których spotkałyśmy, przyjaciele i nauczyciele w szkołach plastycznych (mojej i Natalii), chyba nie ustałybyśmy na tej drodze do końca. Chciałabym tu o nich wspomnieć i im podziękować.
Natalia Cegielska: Właśnie od zawsze była sztuka, zawsze ją kochałyśmy i nie wiem, czemu. Myślę, że nie zaczęło, a wręcz otworzyło się coś dla nas wtedy, gdy zmarł nasz Tata. Był dla mnie autorytetem. Zawsze go podziwiałam za to, co robi i to chyba dzięki Niemu chciałam zostać architektem. Znał odpowiedzi na wszystko. Jak Madzia mówi, gdyby nie nauczyciele, to nie otwarłaby się ta droga dla nas nigdy. Mam na myśli swój, jak i Madzi, styl w malowaniu. Dużo czasu zajmuje odkrycie go, a czasem chyba w ogóle się to nie udaje. Cieszę się wiec, że się udało. Patrząc na Madzię, przed tym wydarzeniem i po, to mogę śmiało powiedzieć, że – mimo tego nieszczęśliwego wydarzenia – jednak nie zamknęło się dla nas wszystko. Wiesz, Sylwio, mam na myśli to, że on był ciągle przy nas i nas dalej pchał w kierunku plastycznym – bo zawsze tego chciał – bo my tego chciałyśmy i nie pozwalał nam się załamywać. Nam i mamie też nie pozwalał.
S.C.: Kim jesteście prywatnie? Jakbyście siebie opisały?
M.C.: Kim jestem? Nie wiem. Nigdy tego nie będę w stanie określić. Myślę, że najlepiej zrobiliby to inni, a od nich często słyszę „optymistka”! Określiłabym to tak: może i optymistka, ale umiejąca myśleć realnie, natomiast razem staramy się sobie pomagać, co – nie ukrywajmy – bywa czasem strasznie trudne, bo każdy chyba wie, jak to jest z rodzeństwem wesoło (śmiech). Często próbujemy same razem wychodzić, ale najczęściej kończy się to tym, że razem upadamy na ziemię, ale wierze – to znaczy razem wierzymy – że da się to zmienić dzięki ciężkiej pracy. Cuda zdarzają się codziennie, tylko myślę, ze trzeba odrobinę więcej poczekać na ten większy cud.
N.C.: Hmm... Jestem skomplikowaną i trudną kobietą. Może jeszcze "dziewczynką"…? Mam w sobie coś pomiędzy optymistką a realistką. Kocham marzyć raczej nierealnie niż realnie. Kładę się spać z satysfakcją. Budzę się, aby pokazać, ze potrafię. Wewnątrz jednak często umieram. Nie widzę życia bez Mamusi. Spontaniczność to moje motto - tym oddycham. Uwielbiam patrzeć w niebo. W sumie jestem romantyczką, czasem wariatką. Tak mogę opisać całą siebie w wielkim skrócie.
S.C.: O czym marzycie?
N.C.: Naszym największym marzeniem jest odzyskać zdrowie, które kiedyś miałyśmy i potem podróżować.
M.C.: Tak, jak Natalia powiedziała: odzyskać zdrowie, a potem zobaczyć kawałek świata. Również biegać! Choć to męczące i wyczerpujące, nic nie pobije tego uczucia w czasie biegu, kiedy byłyśmy bardzo małe i jeszcze zdrowe – to zapamiętałyśmy najbardziej właśnie to.
S.C.: Jak można wam pomóc?
N.iM.C.: Wsparcie finansowe na leczenie i rehabilitacje dużo by pomogło. Właśnie wznowiłyśmy rehabilitacje, dzięki pomocy takiej jednej wspaniałej osobie, która zorganizowała licytacje tatuażu! Dziękujemy jej jeszcze raz!
S.C.: Jedna z was maluje, a druga rysuje. Co możemy zobaczyć na waszych obrazach, rysunkach?
M.C.: Najczęściej są to obrazy rodzące się w mojej głowie, a ja tylko wymyślam jak je ładnie, elegancko złączyć w całość. W szkole najczęściej rysowałam martwą naturę, co nie było złe, ale myślę, że nie odnajdujemy się z Natalią w realizmie. Chyba, że mowa o pięknych pejzażach – może czasem mnie skuszą.
N.C.: Moje obrazy są związane z moim życiem, rzeczywistością i moim samopoczuciem. Malując, przenoszę się w świat marzeń, pragnień oraz emocji.
![]() |
Praca Magdy |
![]() |
Praca Magdy |
S.C.: Macie też inne pasje czy umiejętności?
M.C.: Tak! Uwielbiam pisać. Jak będę mieć ochotę to mały tomik chyba napiszę (śmiech). Lubię też rzeźbić. Myślę, że po szkole na pewno nie raz do tego wrócę. Lubię tez gotować. Jak Natalia znajdzie jakiś fajny przepis, który jest bezpieczny w naszej diecie to nie mogę się już doczekać aż go wypróbuje! Czasem sama coś wymyślę – na szczęście da się przełknąć (śmiech).
N.iM.C.: Lubimy chodzić do kina. Jeździć samochodem – wakacje i morze oraz Włochy i egzotyczne klimaty!
N.C.: Tak, tak! Lubię oglądać filmy. Ostatnio oglądałam piękny film pt. "Niebiańska Plaża". Polecam wszystkim! Uwielbiam też projektować wnętrza! Wszędzie porobiłabym zmiany. Dosłownie gdzie wejdę, to już obmyślam automatycznie, co by zmienić we wnętrzu. Na pewno zacznę od pokoju Madzi (śmiech).
S.C.: Też lubię ten film. Powiedzcie, kiedy najczęściej tworzycie swoje dzieła?
M.C.: W przypływie weny, która czasem jest dość uparta i wychodzi dopiero po zimie, ale można się w razie konieczności zmusić, aczkolwiek najczęstszą i najczystszą inspiracją jest po prostu morze. Mamy ogromne zamiłowanie do niego.
N.C.: Sporadycznie. Najczęściej jak mamy natchnienie. Ja np. nie znoszę monotonii. Nie lubię malować wciąż tych samych obrazów. Wolę zawsze stworzyć coś nowego. Ostatnio zrezygnowałam z malowania kopii, bo to już nie to samo, już nie to natchnienie, a co za tym idzie – to już nie jest to, co czułam wtedy.
S.C.: Jakie techniki stosujecie?
M.C.: Najczęściej chyba dłonie, ołówki i pędzelki. Szpachelka to przyjaciółka Natalii. Lubimy eksperymentować w malowaniu!
N.C.: Najbardziej lubię malować szpachelką, jak wspomniała Magda. To jest moja technika, ale lubię też eksperymentować, więc czasem używam rąk i pędzla.
![]() |
Praca Natalii |
S.C.: Wolicie malować w ciszy czy przy muzyce – jeśli tak, to czego wtedy słuchacie?
N.C.: Przy muzyce! Jakiej to wszystko zależy od nastroju, samopoczucia.
M.C.: Najczęściej przy muzyce, a jak jej nie ma i nie ma możliwości, by ją puścić, to nie problem! Mamy ją w głowie! Najczęściej słuchamy zagranicznych artystów. Pewnie się zastanawiasz jak?, skoro nie słyszymy. Melodie słyszymy tak dobrze i czysto, ale zanim rozpoznamy artystę to minie dobre parę dłuższych sekund – czasem minut, czasem po prostu nie jesteśmy w stanie. Dlatego – jak ci powiem – że słuchamy hard rocka po muzykę operową to się nie zdziw. Pod tym względem jesteśmy jak dwie krople wody chyba.
N.iM.C.: Muzyka sprawia, że się w niej zataczamy. Lepiej nam się tworzy wtedy.
S.C.: Co was inspiruje?
M.C.: Wszystko! Czy to kolor doniczki w Ikei, czy to billboard z reklamą bodajże dezodorantów, czy to niebo, czy zapach po burzy czy może bluzka mojej przyjaciółki, albo jej słowa, czy gdzieś zasłyszane wyrażenia… To nieważne! Każda ciekawa rzecz, słowo, kolorystyka daje nam dużo inspiracji.
N.C.: Natura, podróże i ekspresjonizm. Mój ulubiony nurt w sztuce, ponieważ uważam, że obraz to człowiek – jego dusza na płótnie. Kolory to symbolika. Każdy kolor coś oznacza. Można z niego wiele odczytać. Zobaczyć, co ta osoba miała na myśli, używając go, co czuła podczas tworzenia. Wszystko jest w stanie mnie chyba zainspirować! Czasem nawet właśnie zwykła rozmowa z koleżanką (śmiech).
S.C.: Czy jest w tych dziełach zawarta jakaś symbolika?
N.iM.C.: Oczywiście! Jest i dusza (śmiech). Ostatnio malowaliśmy razem kopie "Screaming Beauty" i – mimo tego, że to kopia – nie było nudno, bo czułyśmy się tego dnia niezwykle zainspirowane. Może dlatego, że to było po festynie czy po powrocie z kina, więc czułyśmy że trzeba wykorzystać ten świetny nastrój i humor, uwieczniając go na płótnie!
S.C.: Co wam daje malowanie?
N.C.: Radość i sens życia.
S.C.: Gdzie można je kupić?
N.C.: Na razie mamy fanpage Miracle From Soul, ale strona internetowa już wkrótce też będzie online!
M.C.: O stronie na pewno poinformujemy na funpage’u już niedługo, więc bądźcie czujni.
S.C.: Po programie „Świat się kręci” stałyście się bardzo popularne. Jak od tej pory wygląda wasze życie? Czy coś się zmieniło?
M.C.: Na pewno – muszę podkreślić – otrzymałyśmy OGROMNĄ pomoc. Dzięki temu, że tyle osób wie o naszym istnieniu i schorzeniu mamy dużo możliwości w leczeniu i środki na jego kontynuowanie.
N.iM.C.: Zaraz po programie „Świat się kręci” miałyśmy bardzo dużo zamówień, które ogarniamy do dziś. To, że ludzie z zagranicy również zainteresowali się naszym schorzeniem, było jeszcze większym zaskoczeniem, nie sadziłyśmy, że tak daleko dojdzie ta informacja. Po programie "Świat się kręci" – może nie po pierwszym odcinku, ale po następnych, garstka ludzi zaczęła nas postrzegać poważnie, nie patrząc już przez pryzmat niepełnosprawności. Ludzie zaczęła podchodzić do nas z wyrozumiałością. Mam nadzieje, że liczba takich właśnie osób będzie się nieustannie zwiększać. Mamy wielką nadzieje na to. Przed programem większość nawet nie starała się choć trochę nas zrozumieć.
S.C.: Waszymi problemami ze słuchem zainteresował się sam profesor Skarżyński. Czy już coś wiadomo o waszym schorzeniu?
N.iM.C.: Profesor Skarżyński ze Światowego Centrum Słuchu zainteresował się naszymi problemami ze słuchem. To było miłym zaskoczeniem i zobaczymy, jak to się rozwiąże.
S.C.: Wspominałyście, że ćwiczycie jogę. Co ona wam daje?
M.C.: Myślę, że najlepszym określeniem tego, co nam daje joga, byłoby powiedzenie, że pomaga poznać, zaakceptować i polubić siebie. Co nie znaczy, że sami tego nie możemy zrobić. Oczywiście, czasem taka godzinka na macie to darmowy lek przeciwbólowy na wszystko.
N.C.: Wiele. Nie tylko sprawność ruchową. Daje też równowagę ciała i duszy, zlepienia ciała z duszą. Nie dość, że pomaga mi rozciągnąć moje spięte mięśnie i trochę poprawić poruszanie się (równowagę), to jeszcze rozciąga moje nerwy, relaksuje, uspokaja czy odpręża. Jest jak niewidzialny psycholog. Pomaga znaleźć wyjście z trudnych sytuacji. Sprawia, że niemożliwe wczoraj staje się możliwe dziś.
S.C.: Czego możemy wam życzyć?
N.iM.C.: Możecie nam życzyć, żeby leczenie przyniosło rezultat. Żebyśmy nie miały już żadnych ograniczeń. Przynajmniej tych fizycznych. Będzie nam bardzo miło.
S.C.: Tego zatem życzę z całego serca.
Rozmawiała Sylwia Cegieła
N.C.: Przy muzyce! Jakiej to wszystko zależy od nastroju, samopoczucia.
M.C.: Najczęściej przy muzyce, a jak jej nie ma i nie ma możliwości, by ją puścić, to nie problem! Mamy ją w głowie! Najczęściej słuchamy zagranicznych artystów. Pewnie się zastanawiasz jak?, skoro nie słyszymy. Melodie słyszymy tak dobrze i czysto, ale zanim rozpoznamy artystę to minie dobre parę dłuższych sekund – czasem minut, czasem po prostu nie jesteśmy w stanie. Dlatego – jak ci powiem – że słuchamy hard rocka po muzykę operową to się nie zdziw. Pod tym względem jesteśmy jak dwie krople wody chyba.
N.iM.C.: Muzyka sprawia, że się w niej zataczamy. Lepiej nam się tworzy wtedy.
![]() |
Praca Natalii |
M.C.: Wszystko! Czy to kolor doniczki w Ikei, czy to billboard z reklamą bodajże dezodorantów, czy to niebo, czy zapach po burzy czy może bluzka mojej przyjaciółki, albo jej słowa, czy gdzieś zasłyszane wyrażenia… To nieważne! Każda ciekawa rzecz, słowo, kolorystyka daje nam dużo inspiracji.
N.C.: Natura, podróże i ekspresjonizm. Mój ulubiony nurt w sztuce, ponieważ uważam, że obraz to człowiek – jego dusza na płótnie. Kolory to symbolika. Każdy kolor coś oznacza. Można z niego wiele odczytać. Zobaczyć, co ta osoba miała na myśli, używając go, co czuła podczas tworzenia. Wszystko jest w stanie mnie chyba zainspirować! Czasem nawet właśnie zwykła rozmowa z koleżanką (śmiech).
S.C.: Czy jest w tych dziełach zawarta jakaś symbolika?
N.iM.C.: Oczywiście! Jest i dusza (śmiech). Ostatnio malowaliśmy razem kopie "Screaming Beauty" i – mimo tego, że to kopia – nie było nudno, bo czułyśmy się tego dnia niezwykle zainspirowane. Może dlatego, że to było po festynie czy po powrocie z kina, więc czułyśmy że trzeba wykorzystać ten świetny nastrój i humor, uwieczniając go na płótnie!
![]() |
Praca Natalii |
S.C.: Co wam daje malowanie?
N.C.: Radość i sens życia.
S.C.: Gdzie można je kupić?
N.C.: Na razie mamy fanpage Miracle From Soul, ale strona internetowa już wkrótce też będzie online!
M.C.: O stronie na pewno poinformujemy na funpage’u już niedługo, więc bądźcie czujni.
S.C.: Po programie „Świat się kręci” stałyście się bardzo popularne. Jak od tej pory wygląda wasze życie? Czy coś się zmieniło?
M.C.: Na pewno – muszę podkreślić – otrzymałyśmy OGROMNĄ pomoc. Dzięki temu, że tyle osób wie o naszym istnieniu i schorzeniu mamy dużo możliwości w leczeniu i środki na jego kontynuowanie.
N.iM.C.: Zaraz po programie „Świat się kręci” miałyśmy bardzo dużo zamówień, które ogarniamy do dziś. To, że ludzie z zagranicy również zainteresowali się naszym schorzeniem, było jeszcze większym zaskoczeniem, nie sadziłyśmy, że tak daleko dojdzie ta informacja. Po programie "Świat się kręci" – może nie po pierwszym odcinku, ale po następnych, garstka ludzi zaczęła nas postrzegać poważnie, nie patrząc już przez pryzmat niepełnosprawności. Ludzie zaczęła podchodzić do nas z wyrozumiałością. Mam nadzieje, że liczba takich właśnie osób będzie się nieustannie zwiększać. Mamy wielką nadzieje na to. Przed programem większość nawet nie starała się choć trochę nas zrozumieć.
![]() |
Praca Magdy |
S.C.: Waszymi problemami ze słuchem zainteresował się sam profesor Skarżyński. Czy już coś wiadomo o waszym schorzeniu?
N.iM.C.: Profesor Skarżyński ze Światowego Centrum Słuchu zainteresował się naszymi problemami ze słuchem. To było miłym zaskoczeniem i zobaczymy, jak to się rozwiąże.
S.C.: Wspominałyście, że ćwiczycie jogę. Co ona wam daje?
M.C.: Myślę, że najlepszym określeniem tego, co nam daje joga, byłoby powiedzenie, że pomaga poznać, zaakceptować i polubić siebie. Co nie znaczy, że sami tego nie możemy zrobić. Oczywiście, czasem taka godzinka na macie to darmowy lek przeciwbólowy na wszystko.
N.C.: Wiele. Nie tylko sprawność ruchową. Daje też równowagę ciała i duszy, zlepienia ciała z duszą. Nie dość, że pomaga mi rozciągnąć moje spięte mięśnie i trochę poprawić poruszanie się (równowagę), to jeszcze rozciąga moje nerwy, relaksuje, uspokaja czy odpręża. Jest jak niewidzialny psycholog. Pomaga znaleźć wyjście z trudnych sytuacji. Sprawia, że niemożliwe wczoraj staje się możliwe dziś.
S.C.: Czego możemy wam życzyć?
N.iM.C.: Możecie nam życzyć, żeby leczenie przyniosło rezultat. Żebyśmy nie miały już żadnych ograniczeń. Przynajmniej tych fizycznych. Będzie nam bardzo miło.
S.C.: Tego zatem życzę z całego serca.
Rozmawiała Sylwia Cegieła
Bardzo ciekawy i wyczerpujący wywiad, brawo :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjnie się czyta o takich niesamowitych osobowościach. :)
OdpowiedzUsuńWspaniała pasja, nie przestawajcie jej ciągle rozwijać.
OdpowiedzUsuńPrzepięknie napisane. Super pasja
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie słyszałam wcześniej o siostrach Cegielskich, ale widzę, że to utalentowane i inspirujące babeczki :)
OdpowiedzUsuńMocno trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńŚwietna siostrzana relacja, pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite prace! Tylko pozazdrościć wielkiego talentu i życzyć dalszych sukcesów :)
OdpowiedzUsuń