Żyjemy poza systemem, tworząc własny, niepowtarzalny styl
Muzyka, jaką wykonują to mieszanka, rocka, metalu oraz brzmień alternatywnych. Groove sekcji rytmicznej, mięsiste riffy gitarowe, odrobina psychodelii klawiszy i melodyjny wokal to coś, co jest charakterystyczne dla twórczości zespołu Immortal Dreams. Członkowie zespołu określają ją jako alternative/modern metal. Właśnie wydali nową płytę, a wcześniej zmienili wokalistę. W rozmowie ze mną Daniel Piotrowski zdradza kulisy powstania albumu.
Sylwia Cegieła: Od ostatniej naszej rozmowy minęło sporo czasu. Podobno zmieniliście wokalistę. Co ten fakt wniósł do waszego zespołu?
Daniel Piotrowski: Przede wszystkim dużo pozytywnej, młodzieńczej energii. Mamy teraz świeże i szersze spojrzenie na to, co robimy. Poprawiła się również nasza współpraca w zespole i atmosfera stała się bardzo twórcza.
S.C.: Kim jest ten „nowy”?
D.P.: Nazywa się Daniel „Thiefu” Olborski i jest to człowiek, który nigdy nie pije kawy, bo przestałby dotykać stopami ziemi. Ma tyle energii, że mógłby zasilić niewielkie miasteczko. Drzemie w nim nadmiar pomysłów, radości i emocji, które eksplodują na scenie. Podobno boi się kabli, dlatego marzy, aby jakiś dobry elf zostawił mu pod poduszką mikrofon bezprzewodowy ;).
S.C.: Jakbyś miał porównać zespół z początków jego działalności do tego, co jest teraz. Czy zauważyłbyś jakieś różnice?
D.P.: Od początku jesteśmy bardzo wymagający wobec siebie i wszyscy wspólnie dążymy do doskonałości. Dzięki temu, nasze występy stają się coraz bardziej profesjonalne. Nasza otwartość na siebie i muzykę sprawia, że bez przerwy eksperymentujemy z dźwiękiem i jesteśmy na ciągłej drodze poszukiwań nowych brzmień i możliwości. Dzisiejsze kompozycje są nieporównywalne do tych z początku. Natomiast, niezmiennie liczą się dla nas emocje i przekazywanie ich ze sceny.
S.C.: Co w takim razie odróżnia tę płytę od wcześniejszych utworów, które graliście do tej pory?
D.P.: To jest nasza pierwsza płyta, więc nie mamy jej jeszcze z czym porównywać, ale niedługo będziemy mieć materiał gotowy na drugi album. My już wiemy, że to będzie coś zupełnie innego. Właściwie każda nowa piosenka trafia na naszą koncertową set listę, co sprawia, że nasza twórczość jest coraz bardziej różnorodna. Zauważamy w naszej muzyce ciągłą ewolucję, ale potrzeba jeszcze trochę czasu, aby mówić o nowym gatunku.
S.C.: Co ciekawego możesz powiedzieć o powstawaniu płyty?
D.P.: Po zmianie wokalisty musieliśmy nagrać jeszcze raz nowe wokale. Potrzebne były też nowe teksty do utworów. Tu należą się ogromne podziękowania dla Pauliny Urynowicz, która jest autorką większości z nich. Dzięki jej pomocy mogliśmy znacząco przyspieszyć pracę. Danielowi udało się bardzo szybko odnaleźć w naszym materiale i – właściwie po kilku próbach – był gotowy, aby wejść do studia, ale nie wszedł do niego sam. Obok niego pojawili się Dominik Pajewski i Kinga Grądzka z Gorgonzolli. Nasza przyjaźń z koncertów zaowocowała ich obecnością na płycie. Dzięki nim, jeden z utworów jest śpiewany po polsku. Teraz, gdy spotykamy się na scenie, piosenka "W Ogniu Nienawiści" dostaje potrójnego kopa! Najlepiej sprawdzić samemu np. na naszym facebookowym fanpage'u w zakładce Band Profile lub na dowolnym serwisie typu Spotify, iTunes czy Google Play.
S.C.: Czym zaowocowała już a czym jeszcze zaowocuje ta zmiana?
D.P.: Zyskaliśmy nową rzeszę fanów, ale także hejterów. Cieszymy się, że budzimy spore zainteresowanie. A jeśli chodzi o jutro, to staramy się nie stawiać mu żadnych granic. Przyszłość jest dla nas jak tabula rasa, dzięki czemu wszystko tak naprawdę może nas spotkać.
S.C.: Wspomniałeś o hejterach. Co takiego was spotkało?
D.P.: Heh.. Możnaby powiedzieć, że do promocji naszego teledysku przyczyniła się hejterska strona "Zdelegalizować polski nu metal". Posypało się trochę komentarzy przyczepiających się do najdrobniejszych szczegółów. O dziwo, niektórzy byli zaskoczeni naszą muzyką i to pozytywnie. Ważne, że wywołujemy emocje. Pełny odbiór tego, co robimy można mieć jedynie na koncercie i jesteśmy otwarci na każdego pod sceną.
S.C.: Bycie artystą oznacza dla was…
D.P.: Dla nas jest to możliwość bycia w pełni sobą, co daje nam poczucie nieograniczonej wolności. Poprzez twórczość wyrażamy siebie, swoją indywidualność. Unikamy schematów i szufladkowania. Żyjemy poza systemem, tworząc własny, niepowtarzalny styl.
S.C.: Jeśli nie muzyka to co?
D.P.: Bez muzyki nasza wrażliwość szukałaby ujścia w jakiś inny kreatywny sposób.
S.C.: Gdybyś miał zmienić zawód, to na jaki i dlaczego?
D.P.: Na pewno musielibyśmy robić coś twórczego, co wymagałoby używania wyobraźni. Pewnie otworzylibyśmy jakiś pub lub restaurację z dobrym jedzeniem. Szukalibyśmy zawodu, który daje nam przyjemność i jest związany z kontaktem z ludźmi.
S.C.: Największym szczęściem jest…
D.P.: Dla nas jako zespołu największym szczęściem jest radość, jaką dajemy fanom pod sceną. Muzyka potrzebuje odbiorcy, który mógłby jej doświadczać, a my zostawiamy po sobie wrażenie, które trudno wymazać z pamięci.
S.C.: O czym marzycie?
D.P.: Łączy nas wspólne marzenie grania na największych scenach z najlepszymi na całym świecie i wydawanie kolejnych coraz lepszych płyt. A prywatnie trzeba z każdym indywidualnie się spotkać, żeby dowiedzieć się, czy zdradzi sekrety swej duszy.
S.C.: Kiedy fani będą mogli usłyszeć nowy materiał na koncertach?
D.P.: Najbliższy koncert mamy 25 marca w Łodzi w klubie Krańcoofka. Tegoroczny kalendarz stopniowo zapełniamy, więc należy uważnie obserwować nasz fanpage. Pozdrawiamy.
S.C.: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Sylwia Cegieła
Sylwia Cegieła: Od ostatniej naszej rozmowy minęło sporo czasu. Podobno zmieniliście wokalistę. Co ten fakt wniósł do waszego zespołu?
Daniel Piotrowski: Przede wszystkim dużo pozytywnej, młodzieńczej energii. Mamy teraz świeże i szersze spojrzenie na to, co robimy. Poprawiła się również nasza współpraca w zespole i atmosfera stała się bardzo twórcza.
S.C.: Kim jest ten „nowy”?
D.P.: Nazywa się Daniel „Thiefu” Olborski i jest to człowiek, który nigdy nie pije kawy, bo przestałby dotykać stopami ziemi. Ma tyle energii, że mógłby zasilić niewielkie miasteczko. Drzemie w nim nadmiar pomysłów, radości i emocji, które eksplodują na scenie. Podobno boi się kabli, dlatego marzy, aby jakiś dobry elf zostawił mu pod poduszką mikrofon bezprzewodowy ;).
S.C.: Jakbyś miał porównać zespół z początków jego działalności do tego, co jest teraz. Czy zauważyłbyś jakieś różnice?
D.P.: Od początku jesteśmy bardzo wymagający wobec siebie i wszyscy wspólnie dążymy do doskonałości. Dzięki temu, nasze występy stają się coraz bardziej profesjonalne. Nasza otwartość na siebie i muzykę sprawia, że bez przerwy eksperymentujemy z dźwiękiem i jesteśmy na ciągłej drodze poszukiwań nowych brzmień i możliwości. Dzisiejsze kompozycje są nieporównywalne do tych z początku. Natomiast, niezmiennie liczą się dla nas emocje i przekazywanie ich ze sceny.
S.C.: Co w takim razie odróżnia tę płytę od wcześniejszych utworów, które graliście do tej pory?
D.P.: To jest nasza pierwsza płyta, więc nie mamy jej jeszcze z czym porównywać, ale niedługo będziemy mieć materiał gotowy na drugi album. My już wiemy, że to będzie coś zupełnie innego. Właściwie każda nowa piosenka trafia na naszą koncertową set listę, co sprawia, że nasza twórczość jest coraz bardziej różnorodna. Zauważamy w naszej muzyce ciągłą ewolucję, ale potrzeba jeszcze trochę czasu, aby mówić o nowym gatunku.
S.C.: Co ciekawego możesz powiedzieć o powstawaniu płyty?
D.P.: Po zmianie wokalisty musieliśmy nagrać jeszcze raz nowe wokale. Potrzebne były też nowe teksty do utworów. Tu należą się ogromne podziękowania dla Pauliny Urynowicz, która jest autorką większości z nich. Dzięki jej pomocy mogliśmy znacząco przyspieszyć pracę. Danielowi udało się bardzo szybko odnaleźć w naszym materiale i – właściwie po kilku próbach – był gotowy, aby wejść do studia, ale nie wszedł do niego sam. Obok niego pojawili się Dominik Pajewski i Kinga Grądzka z Gorgonzolli. Nasza przyjaźń z koncertów zaowocowała ich obecnością na płycie. Dzięki nim, jeden z utworów jest śpiewany po polsku. Teraz, gdy spotykamy się na scenie, piosenka "W Ogniu Nienawiści" dostaje potrójnego kopa! Najlepiej sprawdzić samemu np. na naszym facebookowym fanpage'u w zakładce Band Profile lub na dowolnym serwisie typu Spotify, iTunes czy Google Play.
S.C.: Czym zaowocowała już a czym jeszcze zaowocuje ta zmiana?
D.P.: Zyskaliśmy nową rzeszę fanów, ale także hejterów. Cieszymy się, że budzimy spore zainteresowanie. A jeśli chodzi o jutro, to staramy się nie stawiać mu żadnych granic. Przyszłość jest dla nas jak tabula rasa, dzięki czemu wszystko tak naprawdę może nas spotkać.
S.C.: Wspomniałeś o hejterach. Co takiego was spotkało?
D.P.: Heh.. Możnaby powiedzieć, że do promocji naszego teledysku przyczyniła się hejterska strona "Zdelegalizować polski nu metal". Posypało się trochę komentarzy przyczepiających się do najdrobniejszych szczegółów. O dziwo, niektórzy byli zaskoczeni naszą muzyką i to pozytywnie. Ważne, że wywołujemy emocje. Pełny odbiór tego, co robimy można mieć jedynie na koncercie i jesteśmy otwarci na każdego pod sceną.
S.C.: Bycie artystą oznacza dla was…
D.P.: Dla nas jest to możliwość bycia w pełni sobą, co daje nam poczucie nieograniczonej wolności. Poprzez twórczość wyrażamy siebie, swoją indywidualność. Unikamy schematów i szufladkowania. Żyjemy poza systemem, tworząc własny, niepowtarzalny styl.
S.C.: Jeśli nie muzyka to co?
D.P.: Bez muzyki nasza wrażliwość szukałaby ujścia w jakiś inny kreatywny sposób.
S.C.: Gdybyś miał zmienić zawód, to na jaki i dlaczego?
D.P.: Na pewno musielibyśmy robić coś twórczego, co wymagałoby używania wyobraźni. Pewnie otworzylibyśmy jakiś pub lub restaurację z dobrym jedzeniem. Szukalibyśmy zawodu, który daje nam przyjemność i jest związany z kontaktem z ludźmi.
S.C.: Największym szczęściem jest…
D.P.: Dla nas jako zespołu największym szczęściem jest radość, jaką dajemy fanom pod sceną. Muzyka potrzebuje odbiorcy, który mógłby jej doświadczać, a my zostawiamy po sobie wrażenie, które trudno wymazać z pamięci.
S.C.: O czym marzycie?
D.P.: Łączy nas wspólne marzenie grania na największych scenach z najlepszymi na całym świecie i wydawanie kolejnych coraz lepszych płyt. A prywatnie trzeba z każdym indywidualnie się spotkać, żeby dowiedzieć się, czy zdradzi sekrety swej duszy.
S.C.: Kiedy fani będą mogli usłyszeć nowy materiał na koncertach?
D.P.: Najbliższy koncert mamy 25 marca w Łodzi w klubie Krańcoofka. Tegoroczny kalendarz stopniowo zapełniamy, więc należy uważnie obserwować nasz fanpage. Pozdrawiamy.
S.C.: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Sylwia Cegieła
Każdy powinien tworzyć własny system. Dzięki temu tak niezwykle się różnimy.
OdpowiedzUsuń