„Ile twarzy, tyle inspiracji...” - wywiad z Mariuszem Kędzierskim
Mariusz Kędzierski – jeden z najpopularniejszych rysowników w Polce i na świecie. Maluje hiperrealistyczne portrety ludzkich twarzy, a ostatnio pracuje nad wydaniem autobiografii. Rozmawiamy na temat jego twórczości oraz najbliższych planów.
Sylwia Cegieła: Mariusz, jesteś bardzo znanym rysownikiem, portrecistą, nie tylko w Polsce, ale też na świecie. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że nie masz w pełni wykształconych kończyn górnych. Czy mógłbyś opowiedzieć o tym kilka słów?
Mariusz Kędzierski: Co tu dużo opowiadać. Urodziłem się praktycznie całkowicie bez lewej ręki, natomiast prawa jest dużo krótsza, bez dłoni, zakończona palcem.
S.C.: Jak to się wszystko zaczęło? Gdzie uczyłeś się warsztatu?
M.K.: Rysować uczyłem się sam. Jestem 100% samoukiem, który jest też dobrym obserwatorem. Profesjonalnie zacząłem się tym zajmować niewiele ponad 7 lat temu.
S.C.: Kto jest twoim ulubionym rysownikiem, malarzem?
M.K.: Mam kilku artystów, którzy są dla mnie wzorami, jeżeli chodzi o hiperrealizm. Mam tu na myśli m. in. Chucka Close, Paula Caddena czy Diego Fazio.
S.C.: Jak zareagowało otoczenie na twój pomysł na życie? W teorii rysowanie z taką dysfunkcją dla wielu wydaje się być niemożliwe.
M.K.: Nie wydaje mi się, żeby nawet w teorii było niemożliwe. To nie chodzi o sam fakt mojej niepełnosprawności, a o to, że sztuka w Polsce nie do końca wiąże się z dobrymi zarobkami.
S.C.: Czym jest dla ciebie rysowanie?
M.K.: Odpowiedź w stylu "to coś, bez czego nie wyobrażam sobie życia" byłaby zbyt banalna. Rysowanie jest bezsprzecznie jedną z największych pasji w moim życiu i – jak sama zauważyłaś – sposobem na życie. To przywilej móc łączyć przyjemne z pożytecznym. Dzięki mojemu zajęciu nauczyłem się także cierpliwości, która jest niezbędna w dążeniu do celu.
S.C.: Czy znalazłeś w swej pracy sposób na swoje ograniczenia ruchowe?
M.K.: Nie wiem, czy znalazłem, ponieważ nie wydaje mi się, żebym miał jakieś ograniczenia. Funkcjonuję, jak każdy inny człowiek.
S.C.: Kiedy poczułeś, że rysunek jest tym, co chcesz w życiu robić?
M.K.: Ciężko jest precyzyjnie wskazać dzień, miesiąc. Jednak był to czas, gdy ludzie zaczęli komplementować moją pracę. Kiedy zaczęło im się to podobać, a jak wiadomo, pozytywne opinie motywują najbardziej.
S.C.: Najchętniej rysujesz portrety. Co takiego jest w ludzkiej twarzy, że się nią fascynujesz?
M.K.: Emocje. Tylko i aż. Dzięki tym portretom mogę w pewien sposób także opowiadać o moich uczuciach. Jednak ich interpretację pozostawiam widzom.
S.C.: Jakimi technikami posługujesz się podczas tworzenia swoich dzieł?
M.K.: Moje rysunki wykonuję głównie ołówkiem. Czasami – dla uzyskania pożądanego efektu – używam węgla lub kredki akwarelowej. Jest też mnóstwo "sztuczek", które opracowałem, aby ułatwić sobie pracę biorąc pod uwagę fakt mojej niepełnosprawności.
S.C.: Rysowałeś do 12 roku życia, a potem przerwałeś. Co spowodowało, że postanowiłeś jednak wrócić do swojej pasji?
M.K.: Rysować zacząłem po jednej z operacji, zupełnie nie zdając sobie sprawy, jak daleko może to wszystko zajść.
S.C.: Czy rysujesz „używając” do tego żywych modeli czy jednak zdjęć, albo też własnej wyobraźni?
M.K.: Nie da się rysować prac hiperrealistycznych z wyobraźni, ponieważ w założeniu mają one wiernie odzwierciedlać to, co jest tematem tego rysunku. Ja rysuję praktycznie tylko ze zdjęć, ponieważ cały proces trwa wiele godzin.
S.C.: Uruchomiłeś projekt „Mariusz Rysuje”. Rysowałeś na ulicach największych miast świata. Zdradź mi jakieś szczegóły dotyczące przedsięwzięcia.
M.K.: Jeszcze nie na ulicach największych miast świata, ale kto wie, może w przyszłości... Projekt "Mariusz Rysuje" to projekt artystyczno-motywacyjny, mający na celu zainspirowanie jak największej ilości osób spotkanych na ulicy. W ramach tego projektu przejechałem ponad 10000 km, rysując między innymi w Londynie, Paryżu, Barcelonie, Rzymie czy w Atenach.
S.C.: Gdzie szukasz inspiracji?
M.K.: Ile twarzy, tyle inspiracji... .
S.C.: Czy potrzebujesz dystansu czasowego, aby prawidłowo ocenić swoją pracę? Jak to wygląda w twoim przypadku?
M.K.: Nie, nie potrzebuję. Jeżeli chodzi o sam rysunek, to zawsze wszystko robię na 100% albo wcale. I tak samo jest z moimi działaniami, które temu towarzyszą. Wszystko zawsze starannie planuję i przygotowuję. U mnie nie ma miejsca na błędy.
S.C.: Co czujesz, gdy piszą o tobie zagraniczne, a nie tylko polskie media?
M.K.: Co czuję? Dumę przede wszystkim. I to najlepiej potwierdza moje przekonanie, że moja praca jest tym, co chcę w życiu robić i robię to dobrze.
S.C.: Jak to się stało, że twoje dokonania zauważył świat?
M.K.: To zaczęło się już kilka lat temu, gdy powstał o mnie krótki reportaż pt. "Rysuję, bo to kocham".
S.C.: Masz 23 lata, a twoje prace są już opisywane w wielu publikacjach. Czym dla ciebie jest ten sukces?
M.K.: To trudne pytanie. Każdy ma inne pojęcie sukcesu. Czy ja swój osiągnąłem? Trochę tak, trochę nie. Nie spoczywam na laurach i pracuję nadal na to, co chcę w życiu osiągnąć.
S.C.: Zdobyłeś też nagrodę za swoje prace. Opowiedz o tym trochę.
M.K.: W Wiedniu, w październiku 2013 zająłem drugie miejsce w konkursie BEST GLOBAL ARTIST za całokształt tego, co robię.
S.C.: Dotarłeś ze swoją sztuką już bardzo daleko. Jaki będzie następny krok?
M.K.: Dotrzeć jeszcze dalej.
S.C.: Ostatnio odbyłeś pewną podróż na Tajwan, gdzie wystąpiłeś w roli prelegenta. O czym opowiadałeś słuchaczom?
M.K.: Tak, to prawda. Oprócz tego, że jestem artystą, jestem także mówcą motywacyjnym. W Tajpej poprowadziłem szkolenie dla kilkuset osób jako gość specjalny GIS Taiwan na National Taiwan University. Co ciekawe, jestem pierwszym w historii Polakiem, który wystąpił w Azji.
S.C.: Jakie wnioski wyciągnąłeś po tej podróży?
M.K.: Niezależnie od tego, gdzie mieszkamy, kim jesteśmy, skąd pochodzimy, jaki jest nasz status społeczny, każdego z nas coś trapi. Każdy ma w swoim życiu wydarzenia, które określa mianem porażki. Wniosek w tej sytuacji jest jeden: muszę kontynuować swoją misję zmieniania życia ludzi, dodawania im otuchy, dawania nadziei i wiary, że oni też mogą żyć na własnych warunkach. Chcę pokazywać, że każdy może być szczęśliwy.
Sylwia Cegieła: Mariusz, jesteś bardzo znanym rysownikiem, portrecistą, nie tylko w Polsce, ale też na świecie. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że nie masz w pełni wykształconych kończyn górnych. Czy mógłbyś opowiedzieć o tym kilka słów?
Mariusz Kędzierski: Co tu dużo opowiadać. Urodziłem się praktycznie całkowicie bez lewej ręki, natomiast prawa jest dużo krótsza, bez dłoni, zakończona palcem.
S.C.: Jak to się wszystko zaczęło? Gdzie uczyłeś się warsztatu?
M.K.: Rysować uczyłem się sam. Jestem 100% samoukiem, który jest też dobrym obserwatorem. Profesjonalnie zacząłem się tym zajmować niewiele ponad 7 lat temu.
S.C.: Kto jest twoim ulubionym rysownikiem, malarzem?
M.K.: Mam kilku artystów, którzy są dla mnie wzorami, jeżeli chodzi o hiperrealizm. Mam tu na myśli m. in. Chucka Close, Paula Caddena czy Diego Fazio.
S.C.: Jak zareagowało otoczenie na twój pomysł na życie? W teorii rysowanie z taką dysfunkcją dla wielu wydaje się być niemożliwe.
M.K.: Nie wydaje mi się, żeby nawet w teorii było niemożliwe. To nie chodzi o sam fakt mojej niepełnosprawności, a o to, że sztuka w Polsce nie do końca wiąże się z dobrymi zarobkami.
S.C.: Czym jest dla ciebie rysowanie?
M.K.: Odpowiedź w stylu "to coś, bez czego nie wyobrażam sobie życia" byłaby zbyt banalna. Rysowanie jest bezsprzecznie jedną z największych pasji w moim życiu i – jak sama zauważyłaś – sposobem na życie. To przywilej móc łączyć przyjemne z pożytecznym. Dzięki mojemu zajęciu nauczyłem się także cierpliwości, która jest niezbędna w dążeniu do celu.
S.C.: Czy znalazłeś w swej pracy sposób na swoje ograniczenia ruchowe?
M.K.: Nie wiem, czy znalazłem, ponieważ nie wydaje mi się, żebym miał jakieś ograniczenia. Funkcjonuję, jak każdy inny człowiek.
S.C.: Kiedy poczułeś, że rysunek jest tym, co chcesz w życiu robić?
M.K.: Ciężko jest precyzyjnie wskazać dzień, miesiąc. Jednak był to czas, gdy ludzie zaczęli komplementować moją pracę. Kiedy zaczęło im się to podobać, a jak wiadomo, pozytywne opinie motywują najbardziej.
S.C.: Najchętniej rysujesz portrety. Co takiego jest w ludzkiej twarzy, że się nią fascynujesz?
M.K.: Emocje. Tylko i aż. Dzięki tym portretom mogę w pewien sposób także opowiadać o moich uczuciach. Jednak ich interpretację pozostawiam widzom.
S.C.: Jakimi technikami posługujesz się podczas tworzenia swoich dzieł?
M.K.: Moje rysunki wykonuję głównie ołówkiem. Czasami – dla uzyskania pożądanego efektu – używam węgla lub kredki akwarelowej. Jest też mnóstwo "sztuczek", które opracowałem, aby ułatwić sobie pracę biorąc pod uwagę fakt mojej niepełnosprawności.
S.C.: Rysowałeś do 12 roku życia, a potem przerwałeś. Co spowodowało, że postanowiłeś jednak wrócić do swojej pasji?
M.K.: Rysować zacząłem po jednej z operacji, zupełnie nie zdając sobie sprawy, jak daleko może to wszystko zajść.
S.C.: Czy rysujesz „używając” do tego żywych modeli czy jednak zdjęć, albo też własnej wyobraźni?
M.K.: Nie da się rysować prac hiperrealistycznych z wyobraźni, ponieważ w założeniu mają one wiernie odzwierciedlać to, co jest tematem tego rysunku. Ja rysuję praktycznie tylko ze zdjęć, ponieważ cały proces trwa wiele godzin.
S.C.: Uruchomiłeś projekt „Mariusz Rysuje”. Rysowałeś na ulicach największych miast świata. Zdradź mi jakieś szczegóły dotyczące przedsięwzięcia.
M.K.: Jeszcze nie na ulicach największych miast świata, ale kto wie, może w przyszłości... Projekt "Mariusz Rysuje" to projekt artystyczno-motywacyjny, mający na celu zainspirowanie jak największej ilości osób spotkanych na ulicy. W ramach tego projektu przejechałem ponad 10000 km, rysując między innymi w Londynie, Paryżu, Barcelonie, Rzymie czy w Atenach.
S.C.: Gdzie szukasz inspiracji?
M.K.: Ile twarzy, tyle inspiracji... .
S.C.: Czy potrzebujesz dystansu czasowego, aby prawidłowo ocenić swoją pracę? Jak to wygląda w twoim przypadku?
M.K.: Nie, nie potrzebuję. Jeżeli chodzi o sam rysunek, to zawsze wszystko robię na 100% albo wcale. I tak samo jest z moimi działaniami, które temu towarzyszą. Wszystko zawsze starannie planuję i przygotowuję. U mnie nie ma miejsca na błędy.
S.C.: Co czujesz, gdy piszą o tobie zagraniczne, a nie tylko polskie media?
M.K.: Co czuję? Dumę przede wszystkim. I to najlepiej potwierdza moje przekonanie, że moja praca jest tym, co chcę w życiu robić i robię to dobrze.
S.C.: Jak to się stało, że twoje dokonania zauważył świat?
M.K.: To zaczęło się już kilka lat temu, gdy powstał o mnie krótki reportaż pt. "Rysuję, bo to kocham".
S.C.: Masz 23 lata, a twoje prace są już opisywane w wielu publikacjach. Czym dla ciebie jest ten sukces?
M.K.: To trudne pytanie. Każdy ma inne pojęcie sukcesu. Czy ja swój osiągnąłem? Trochę tak, trochę nie. Nie spoczywam na laurach i pracuję nadal na to, co chcę w życiu osiągnąć.
S.C.: Zdobyłeś też nagrodę za swoje prace. Opowiedz o tym trochę.
M.K.: W Wiedniu, w październiku 2013 zająłem drugie miejsce w konkursie BEST GLOBAL ARTIST za całokształt tego, co robię.
S.C.: Dotarłeś ze swoją sztuką już bardzo daleko. Jaki będzie następny krok?
M.K.: Dotrzeć jeszcze dalej.
S.C.: Ostatnio odbyłeś pewną podróż na Tajwan, gdzie wystąpiłeś w roli prelegenta. O czym opowiadałeś słuchaczom?
M.K.: Tak, to prawda. Oprócz tego, że jestem artystą, jestem także mówcą motywacyjnym. W Tajpej poprowadziłem szkolenie dla kilkuset osób jako gość specjalny GIS Taiwan na National Taiwan University. Co ciekawe, jestem pierwszym w historii Polakiem, który wystąpił w Azji.
S.C.: Jakie wnioski wyciągnąłeś po tej podróży?
M.K.: Niezależnie od tego, gdzie mieszkamy, kim jesteśmy, skąd pochodzimy, jaki jest nasz status społeczny, każdego z nas coś trapi. Każdy ma w swoim życiu wydarzenia, które określa mianem porażki. Wniosek w tej sytuacji jest jeden: muszę kontynuować swoją misję zmieniania życia ludzi, dodawania im otuchy, dawania nadziei i wiary, że oni też mogą żyć na własnych warunkach. Chcę pokazywać, że każdy może być szczęśliwy.
S.C.: Jakiś czas temu przeczytałam na twoim fanpage’u, że ludzie często odbierają cię przez pryzmat twojej niepełnosprawności, a ty przecież odżegnujesz się od tej teorii bardzo wyraźnie. Nawet nie chcesz o tym specjalnie rozmawiać. Jak to jest z tym twoim podejściem do życia?
M.K.: Zupełnie nie to miałem na myśli. Nie jest prawdą to, że nie chcę o tym rozmawiać. Byłoby to sprzeczne z tym, co głoszę. Odniosłem się jedynie do pewnego zarzutu, który padł pod moim adresem.
S.C.: Pytanie z „inne beczki”: co sądzisz o brytyjskim spocie reklamującym Igrzyska Paraolimpijskie?
M.K.: Uważam ten spot za idealny sposób pokazania, czym jest niepełnosprawność. Nie jest ona krzyżem, który nosimy na plecach przez całe życie, ale tylko zSuperhumans". Podpisuję się pod tym.
S.C.: Czego ci życzyć? Co chciałbyś osiągnąć w przyszłości?
M.K.: To też trudne pytanie. Czas pokaże, jak moja kariera będzie się dalej rozwijać. Chyba właśnie tego bym sobie życzył, żeby iść do przodu i nigdy się nie zatrzymać, nie tkwić w miejscu.
S.C.: Jakiej wskazówki czy rady udzieliłbyś innym artystom z dysfunkcjami?
M.K.: Nie będę wyszczególniać. Skieruję te słowa do wszystkich: nie bójcie się opinii innych i róbcie to, co kochacie robić.
S.C.: Co nowego szykujesz w swoim życiu? Czy masz jakieś plany zawodowe na najbliższą przyszłość?
M.K.: Planów mam bardzo dużo i ciągle działam, ale żeby zachęcić was do śledzenia tego, co robię, nie powiem o tym, a zaproszę was na mój fanpage. Szukajcie mojej oficjalnej strony na Facebooku.
S.C.: Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w realizacji marzeń.
Rozmawiała: Sylwia Cegieła
Dzięki uprzejmości Fundacji Wsparcia Osób Niepełnosprawnych Shamrock. Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgoda Autorki niniejszego bloga oraz Fundacji Wsparcia Osób Niepełnosprawnych Shamrock.
M.K.: Zupełnie nie to miałem na myśli. Nie jest prawdą to, że nie chcę o tym rozmawiać. Byłoby to sprzeczne z tym, co głoszę. Odniosłem się jedynie do pewnego zarzutu, który padł pod moim adresem.
S.C.: Pytanie z „inne beczki”: co sądzisz o brytyjskim spocie reklamującym Igrzyska Paraolimpijskie?
M.K.: Uważam ten spot za idealny sposób pokazania, czym jest niepełnosprawność. Nie jest ona krzyżem, który nosimy na plecach przez całe życie, ale tylko zSuperhumans". Podpisuję się pod tym.
S.C.: Czego ci życzyć? Co chciałbyś osiągnąć w przyszłości?
M.K.: To też trudne pytanie. Czas pokaże, jak moja kariera będzie się dalej rozwijać. Chyba właśnie tego bym sobie życzył, żeby iść do przodu i nigdy się nie zatrzymać, nie tkwić w miejscu.
S.C.: Jakiej wskazówki czy rady udzieliłbyś innym artystom z dysfunkcjami?
M.K.: Nie będę wyszczególniać. Skieruję te słowa do wszystkich: nie bójcie się opinii innych i róbcie to, co kochacie robić.
S.C.: Co nowego szykujesz w swoim życiu? Czy masz jakieś plany zawodowe na najbliższą przyszłość?
M.K.: Planów mam bardzo dużo i ciągle działam, ale żeby zachęcić was do śledzenia tego, co robię, nie powiem o tym, a zaproszę was na mój fanpage. Szukajcie mojej oficjalnej strony na Facebooku.
S.C.: Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w realizacji marzeń.
Rozmawiała: Sylwia Cegieła
Dzięki uprzejmości Fundacji Wsparcia Osób Niepełnosprawnych Shamrock. Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgoda Autorki niniejszego bloga oraz Fundacji Wsparcia Osób Niepełnosprawnych Shamrock.
super ,niesamowity człowiek.wielki szacun.
OdpowiedzUsuńCiekawy człowiek i świetny wywiad
OdpowiedzUsuńNiesamowite fotografie, ups rysunki. ;)
OdpowiedzUsuń